Łezka się kręci

Łezka się kręci

Jak to się zaczęło?

Przed nami 7. sezon La Bazy. Szmat czasu. Mnóstwo historii, wspomnień i pozytywnych historii. Łezka się kręci.

No to wróćmy do początków. Moja pamięć przypomina ser szwajcarski, ale wszystko zaczęło się gdzieś pod Zegarową w Rzędkach. Już wtedy chcieliśmy z Paulą zrobić sobie “wakacje od codzienności” i wyjechać na zimę do Hiszpanii. Wtedy w upalny dzień na jurze gadaliśmy o tym z Rafałem i nagle pojawiła się myśl, żeby w czasie naszego pobytu gościć znajomych, co miało pokryć koszty najmu domu. Od słowa do słowa, wyszło, że może byśmy pojechali tam razem, wzięli trochę więcej szpeju niż sami mieliśmy, zrobili stronę www i spróbowali “coś” zrobić w tym temacie. Konkretów niewiele. Zapału nie brakowało. Wróciliśmy do trójmiasta i zaczęliśmy działać. Zakup szpeju, kurs hiszpańskiego, wymyślenie nazwy, strona www, robienie plakatów i koszulek. 

W połowie września jechaliśmy już z Rafałem do Hiszpy. Dziewczyny miały przylecieć na początku października…Z całej podróży pamiętam rozwożenie plakatów po ścianach w Łodzi, Częstochowie i Śląsku co zajęło nam cały dzień i rozwaliło nas na resztę drogi. Spaliśmy po parę godzin i cisnęliśmy. We Francji próbowaliśmy ominąć płatne autostrady… skąpcy (sic!). Do Margalefu dojechaliśmy wykończeni. Rafał przez problemy żołądkowe był “zielony”, ja przezroczysty. Efekt był taki, że dotknęliśmy skały i pojechaliśmy dalej. Chłopaki chcieli się powspinać… hehe. 

No dobra a co było naszym celem podróży? No właśnie. tydzień wcześniej w Gdańsku poznałem Pabla, który mieszkał pod Walencją. Od słowa do słowa wspomniał, że możemy podjechać do niego jak będziemy w okolicy. No to podjechaliśmy z Rafałem do Benissy. Planowaliśmy zostać tam 1-2 noce, ale gościnność Pabla nadwyrężaliśmy jeszcze przez 2 tygodnie… bo wynajęcie domu na przyszłą bazę, okazało się grubą akcją. Po tygodniu bezowocnych poszukiwań praktycznie wszędzie w okolicy Walencji, trafiliśmy do Olivy. Tam poznaliśmy Sandrę, która ogromnie pomogła nam z ogarnięciem lokum. Tak trafiliśmy na calle de Purisana do starej rdzawej kamienicy, która stała się naszym domem na najbliższe pół roku. Czy to była idealna opcja dla La Bazy?… oj , zdecydowanie nie. Tylko 3 sypialnie, drewniane nieszczelne okna, brak ogrzewania… ale klimat był nieziemski. Bardzo hiszpański, kręcone schody, kryształowy żyrandol, ogromny kominek w salonie, iberyjskie klimaty.

Ale wszystko było lepsze niż kanapa u Pabla po 2 tygodniach.

Potem już się zaczęło. Pierwsi goście. Pierwsze pozytywne reakcje i dużo wspinania. 

Zamiast planowanych kilku gości miesięcznie, popularność La Bazy przerosła nas. Z planowanego zwiedzania Hiszpanii i wakacji, staliśmy się pełnoetatowymi ogarniaczami. Nie było źle. Łezka się kręci. La Baza też 🙂

© 2024 LaBaza