Franken fani

Franken fani


Tagi: , , , / 0 comments

Pokochaliśmy Franken. Uwielbiamy tam jeździć sami i też z Wami. Co kryje się
w tych bawarskich lasach i dolinach? Co z Franken jest nie tak, że ciągle można usłyszeć o zabójczych przelotach, zbyt hardej wycenie czy wiecznych problemach z pogodą?

Według nas to tylko „czarny PR” 😊

Spróbujemy odczarować Franken po naszemu. 8 punktów, dla których uwielbiamy tam jeździć.

1.       Wielkość

To największy rejon wspinaczkowy na świecie. I to tyle w temacie.

2.       Jakość skały

Mniej wyślizgany wapień niż ten nasz jurajski sprawia, że noga stoi tam gdzie miała stać, a zostaje jedynie problem wzmocnienia skóry palców przed wyjazdem. Przyda się.

3.       Długość i uroda dróg. Różnorodność

Świetne wspinanie po długich drogach. Warto wziąć 70-80 m linę. 30 metrowe turnie czy całe ściany pochowane na zalesionych stokach dolin to żadne zaskoczenie, raczej klasyka. Wystarczy wspomnieć Rote Wand. Boulderowcy po drugiej stronie tej samej doliny mają Diebelsloch. Ta różnorodność i obfitość formacji jest genialna. Jednego dnia możecie obskoczyć dwa klasyczne i zarazem tak różne sektory, przy okazji robiąc sobie 10-minutowy spacer.

U naszych sąsiadów istnieje dłuższa niż nasza tradycja kucia i polepszania natury, ale nie jest to nachalne. Ilość nietkniętych dróg pozwala na „przymknięcie oka” na niemieckie podejście do ekiperki. Ze względu na ilość skał na Franken nie ma zjawiska „obijania baldów”, co wybrani kontestatorzy rodzimego środowiska wspinaczkowego dostrzegają na naszym swojskim poletku między Częstochową
a Krakowem.

4.       Przeloty

Nie są bardzo długie. Choć dłuższe niż na jurze… czy w Hiszpanii lub we Włoszech… 😉 Ringi są umiejscowione w bezpiecznych miejscach
i wygodnych do wpinki. Nie są wklejane w łatwym terenie. Czy za rzadko? Jeśli nasza polska psycha jest przyzwyczajona, że na jurze standardem jest pierwsza wpinka z ziemi, to tak. Przegadaliśmy ten temat z Wami nie raz, że takie wpinki mogą dawać złudne poczucie bezpieczeństwa i dla wspinacza i asekuranta. Na każdym wyjeździe na Franken pytamy Was „czy te wpinki są takie straszne?”
I zgodnie przyznajecie, że NIE. Może czasem przyda się clipstick, może dla spokoju warto zrobić pierwsza bezpieczną, ale po kilku dniach sami zauważacie, że dalekie przeloty nie są problemem. A często gęstsze rozmieszczenie ringów zapowiada „kłopoty”, czyli ewentualnego cruxa 😉

5.       Pogoda

Klimat się zmienia, więc możemy mówić tylko o swoim doświadczeniu a to wskazuję, że na 4 tygodnie jakie spędziliśmy tam w ciągu ostatnich 2 lat
(lipiec – sierpień) niewspinalny był JEDEN dzień. A nawet po wielkich zlewach można znaleźć suche sektory. Frankoński wapień szybko schnie 😊

6.       Widoki

Franken jest pięknym kawałkiem świata. Może aż zbyt zorganizowanym i poukładanym, bo wioski i miasteczka bardziej przypominają dekoracje filmowe niż scenografię codzienności. Bartek ma już rozpoznaną ponadprzeciętną słabość do miasteczek i zamków przyklejonych do skał i domków z pruskim murem. Ciężko go oderwać od kierownicy, kiedy może sobie pokręcić nią na okolicznych szosach. No i lasy. No i krystalicznie czyste rzeki z pstrągami i rakami. Bajka? Nie, Franken.

7.       Skala UIAA

Czyli inna niż francuska czy Kurtyki. Parę dni może powodować, że nerwowo patrzymy w tabelę z przeliczaniem na nasze wyceny. Po kilku dniach zaczynamy „myśleć” w UIAA i problem znika. Czy skala UIAA jest idealna? Nie, ma dużo łamańców. Do tego sama wycena w porównaniu do polskiej może wydawać się harda. Dla poszukiwaczy cyfry: nowsze drogi zazwyczaj nie są aż tak trudne jak klasyki. A szemranki też się znajdą. I co najważniejsze – jest dużo łatwego wspinania.

8.       Przejazd

Jest blisko. Z Wrocławia to tylko 5 godzin jazdy, więc dla mieszkańców odleglejszych rejonów Polski, wyzwaniem jest przede wszystkim dostanie się do stolicy Dolnego Śląska. Potem tylko nawigację ustawiamy na okolicę Bambergu.

W przyszłym lecie też Was tam zabierzemy 😊

© 2024 LaBaza