Przez pierwsze kilka dni w Walencji dochodziliśmy do siebie. W kolejnych skupiliśmy się na organizacji logistyki, kwestiach administracyjnych, ale jak tylko mogliśmy się wspinać, postawiliśmy na odkrywanie nowych rejonów, których jeszcze nie znaliśmy. Trafiło na Alzirę, Chulillę i Bunol.